Niemyte klatki, rzadko wymieniane legowiska, podawanie zwierzętom pokarmów z ostrymi kośćmi, zły stan techniczny pomieszczeń, w których przebywają, nieremontowane na zimę budy – to tylko część uwag dotyczących schroniska „Cztery łapy”, jakie burmistrzowi Szczytna zgłosiła prezes szczycieńskiego Zarządu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Do tego dochodzą jeszcze skargi na zachowanie jednego z pracowników, który miał wulgarnie odnosić się do wolontariuszki. Co na to władze miasta?

Schronisko za zamkniętymi drzwiami
Wolontariusze i członkowie TOZ już od dłuższego czasu zwracają uwagę na nieprawidłowości w schronisku, ale jak dotąd brak na nie adekwatnej reakcji

ZGŁOSZENIA BEZ REAKCJI

W połowie stycznia prezes szczycieńskiego Zarządu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Irena Dobryłko wystosowała do burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego pismo na temat nieprawidłowości w schronisku „Cztery łapy”. Czytamy w nim, że blisko współpracujący z tą placówką TOZ już dużo wcześniej wielokrotnie zgłaszał swoje spostrzeżenia i uwagi jej kierownictwu. Doszło nawet w tej sprawie do spotkania z dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej, zastępcą burmistrza oraz naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej. Wszystkie te formy komunikacji oraz liczne spotkania (czerwiec, sierpień, październik, listopad ubiegłego roku), będące de facto próbami wypracowania rozwiązań mających na celu poprawę istniejącego stanu rzeczy, nie odniosły oczekiwanych skutków - pisze prezes.

PRACOWNICY NIE WIDZĄ CHORÓB

Co budzi niepokój w związku z funkcjonowaniem schroniska? Lista uwag jest bardzo długa. Pierwsza ich część dotyczy opieki nad chorymi zwierzętami.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.