Chciałabym podzielić się tym, co mnie spotkało w sobotę 2.11.2013 r. po 3.00 rano. Obudziłam się z bólem brzucha. Czułam, że mi słabo i udałam się do łazienki. Miałam silną biegunkę i osłabienie do tego stopnia, że nie byłam w stanie wyjść z niej sama. Stan mój się pogarszał z minuty na minutę a w domu byłam z dwójką nieletnich dzieci. Czułam, że zemdleję (...) Zadzwoniłam po karetkę, bo stan mój się nie poprawiał. Wykręciłam numer 999, ale połączyło mnie z Warszawą. Dyspozytor wysłuchał mnie i połączył z Olsztynem. Tam po wysłuchaniu połączono mnie z dyspozytornią pogotowia w Szczytnie, a tu znów podano mi numer do lekarza. Rozmawiałam z lekarzem, któremu wytłumaczyłam co mi dolega. Błagałam, by przyjechał, bo nie byłam w stanie o własnych siłach wyjść z łazienki. Usłyszałam, że to tylko zatrucie, więc mam sobie zrobić gorącą herbatę. Do tego zapytał mnie, czy mam czym sobie zmierzyć ciśnienie a ja ledwo się wypowiadałam (...) Byłam wręcz pewna, że lekarz przyjedzie. Czekałam godzinę a stan mój się nie poprawiał. Nade mną czuwał mój 15-letni syn, który nie opuszczał mnie na krok i był wystraszony! Po jakimś czasie poczułam się troszkę lepiej, zimne poty i dreszcze towarzyszyły mi jeszcze jakiś czas, zażyłam leki na biegunkę i wreszcie zasnęłam. Około 7.00 rano obudził mnie ciężki oddech syna. Powiedział, że jest mu słabo. Poszedł do łazienki, a po wyjściu z niej zemdlał w drodze do pokoju. Cuciłam go i w tym samym czasie zadzwoniłam po karetkę. Odezwała się Warszawa, potem Olsztyn a potem Szczytno. Ucieszyłam się, że przyjedzie pomoc a w słuchawce usłyszałam: - Co Pani tak panikuje?!! Trudno być opanowanym w takiej chwili, gdzie dwie osoby są chore i oczekują pomocy, więc odpowiedziałam, że w nocy dzwoniłam po pomoc, bo byłam w takiej samej sytuacji jak syn i nikt nie raczył przyjechać! Byłam co najmniej zażenowana postawą naszej służby zdrowia a nie mniej tym, gdzie się dodzwoniłam i ile to trwało zanim miałam kontakt z pogotowiem w Szczytnie. To absurd i paranoja, jak jesteśmy traktowani, płacąc składki zdrowotne (…)

Dane do wiadomości

redakcji

OD REDAKCJI:

Uwagi Czytelniczki przekazaliśmy dyrektor szpitala w Szczytnie, Beacie Kostrzewie, której podlega pogotowie. Dyrektor przypomina, że od 16 miesięcy nie ma dyspozytorni pogotowia w Szczytnie, a zgłoszenia przyjmuje Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Olsztynie. Beata Kostrzewa przypuszcza, że mieszkanka została połączona nie z pogotowiem, a lekarzem poz nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.